Марсель Коска «Робинзонады»

Марсель Коска «Робинзонады» (фр. Marcel Costat «Les Robinsonades») — философско-сатирический рассказ Станислава Лема, замаскированный под рецензию на вымышленную книгу. Впервые опубликовано в авторском сборнике аналогичных произведений «Абсолютная пустота» 1971 года. Высмеивает Nouveau Roman, как указано в предисловии к сборнику.

Цитаты править

  •  

Автора не занимает ни сенсация, ни порнография безлюдья, он не направляет похоть потерпевшего на пальмы с волосатыми кокосами, на рыб, коз, топоры, грибы, колбасы, снятые с разбившегося корабля. В этой книге, вопреки версии «Олимпии», Робинзон не предстает перед нами разнузданным самцом, который, подобно фаллическому единорогу, топча кусты, сминая заросли сахарного тростника и бамбука, насилует песчаные пляжи, горные вершины, воды залива, пронзительные крики чаек, гордые тени альбатросов или пригнанных к берегу штормом акул.

 

Nie zajmuje się ani sensacją, ani pornografią bezludzia, kierując chuć rozbitka ku drzewom palmowym z ich włochatymi kokosami, ku rybom, kozom, siekierom, grzybom i wędlinom, uratowanym ze strzaskanego statku. W tej książce, na przekór „Olimpii”, Robinson nie jest już rozjuszonym samcem, który niczym falliczny jednorożec tratując krzewy, zasiewy trzciny cukrowej i bambusu, gwałci piaski plaży, szczyty górskie, wody zatoki, skwiry mew, wyniosłe cienie albatrosów czy rekiny, burzą ku brzegowi zapędzane.

  •  

… он заводит служанку Срединку. Она, как мы догадываемся, одновременно и обращение к парадигме Пятницы, и её оппозиция (Пятница соотносится со Срединкой, как пятница со средой). Но эта молоденькая простушка могла бы ввести Господина в искушение. Он мог бы легко погибнуть в её дивных — неощутимых — объятиях, воспылать похотью, потерять разум из-за слабой загадочной улыбки, невзрачного профиля, босых ступней, чёрных от золы очага, волос, пропахших бараньим жиром. И он сразу, по вдохновению, делает Срединку трёхногой <…>. Он поступает, как человек, имеющий бочку метилового спирта, ядовитого, но соблазнительного; он сам заколачивает её наглухо, чтобы не подвергаться всё время искушению, которому не желает поддаваться. Его разум будет непрерывно занят работой, потому что постоянное стремление раскупорить бочку никуда не исчезнет. Так и Робинзон с этих пор станет жить бок о бок с трёхногой девушкой, будучи в состоянии воображать её без средней ноги, — не более того. <…> Но вскоре всё начинает трещать по швам. Сосредоточившись на одной, впрочем, важной проблеме, Робинзон упускает из виду столько других черт Срединки!

 

… angażuje Sierodkę. Jest ona — domyślamy się — zarazem przywołaniem paradygmatu Pietaszka i jego opozycją (Piętaszek tak się ma do Sierodki, jak Piątek do Środy). Lecz to młode, dość sobie proste dziewczę mogłoby wystawić Pana na pokusy. Mógłby łatwo zginąć w jej objęciach cudownych, ponieważ nieosiągalnych, zatracić się gorączką w rui i porubstwie, oszaleć na punkcie bladego, zagadkowego uśmieszku, nikłego profilka, pięt bosych, gorzkich od popiołu ogniska, woniejących baranim tłuszczem płatków uszu. Więc od razu, z dobrego natchnienia, czyni Sierodkę trójnogą <…>. Zrobił tak, jak ten, kto, mając beczkę metylowego alkoholu, trującego, a zapraszającego do opilstwa, sam ją przed sobą zagważdża, albowiem będzie żył wpodle pokusy, której nigdy nie zaspokoi; zarazem będzie miał mnóstwo roboty myślowej, bo jego chuć wciąż będzie jurnie odejmowała beczce jej szpunt hermetyczny. Tak to będzie odtąd Robinson żył obok trójnogiej dziewczyny, zdolny, owszem, imaginować ją sobie bez środkowej nogi, lecz to i wszystko. <…> Rychło atoli rzecz trzeszczeć zaczyna. Skoncentrowawszy się na skądinąd ważnym problemie, Robinson zarazem zaniedbał tylu ważnych rysów Sierodki!

  •  

… хотя Глюмма как слуги на острове нет, он не исчез окончательно. Робинзон чуть ли не ощущает его сопящее дыхание, угадывает его мысли: мне-то Господин ни разу ничего не постирал. Будучи рядом, Глюмм никогда бы не отважился сказать что-либо подобное, но, отсутствуя, он становится необычайно болтлив! Глюмма в самом деле нет, — но есть пустота, оставшаяся после него! Его нигде не видно, но и когда он был, то держался скромно и тогда не попадался Господину под руку, на глаза ему не смел показываться. Теперь же от Глюмма деться некуда: его выпученные с патологической услужливостью глаза, его пронзительный голос — всё становится заметным; то отдалённые стычки со Сменом слышатся в криках крачек; то Глюмм выпячивает волосатую грудь в спелых кокосах (бесстыдные намёки!) и выгибается корой пальмовых стволов, то рыбьими глазами, как утопленник из-под набегающей волны, высматривает Робинзона.

 

… że choć Glumma już na wyspie nie ma jako lokaja, nie sczezł on przecież do końca. Robinson prawie że słyszy jego sapiący oddech, myśli się jego domyśla: mnie to jakoś Wielmożny Pan nic nigdy nie wyprał. Istniejąc, Glumm nigdy by nie poważył się powiedzieć czegoś taką zuchwałą aluzją nadzianego, lecz nieobecny okazuje się fatalnie gadatliwy! Nie ma Glumma, w samej rzeczy: lecz jest pustka po nim! Nie widać go w żadnym konkretnym miejscu, ale i kiedy służył, chował się skromnie, wszak i wtedy nie właził Panu w drogę, na oczy nie śmiał się pokazywać. Teraz Glummem wprost straszy: jego patologiczny służalczy wytrzeszcz, jego skrzekliwy głos — wszystko nadciąga; odległe sprzeczki ze Smenem — skrzeczą w skwirach byle rybitwy; to Glumm nadstawia włochatą pierś w dojrzałych kokosach (do czego prowadzi bezwstyd takich aluzji!), wygina się łuską palmowych pni i rybimi oczami (wytrzeszcz!) jak topielec spod fali wypatruje Robinsona.

  •  

Наивный читатель (а таких, увы, немало) готов решить, что Робинзон страдает галлюцинациями, что он сошёл с ума. Ничего подобного! Если он в плену, то только у собственного творения. Ведь он не может признаться себе в том единственном, что подействовало бы на него радикально оздоравливающе. А именно в том, что Глюмма вообще никогда не существовало, так же как и Смена. Во-первых, потому, что Срединка неотвратимо пала бы жертвой уничтожающего воздействия этого прямого отрицания. Кроме того, такое признание навсегда убило бы в Робинзоне Творца. Поэтому, невзирая на последствия, он так же не может признаться самому себе в несуществовании создаваемого, как подлинный, истинный Творец никогда не признает в сотворённом зла. Ведь в обоих случаях это означало бы полный крах. Бог зла не сотворял, по аналогии с этим Робинзон не окружал себя несуществующим. Каждый — узник созданного им Духа.
Таким образом, Робинзон беззащитен перед Глюммом. Глюмм существует, но всегда в отдалении, его нельзя достать ни палкой, ни камнем, делу не помогает даже приманка — оставленная в темноте, привязанная к колышку Срединка (до чего докатился Робинзон!). Изгнанный слуга — нигде, а значит — везде. Бедный Робинзон, который так хотел уйти от посредственности, окружить себя избранниками, осквернил сам себя, заглюммив весь остров.

 

Naiwny czytelnik (takich niestety nie brak) już tu zdolen pomyśleć sobie, że Robinson cierpi od omamów, że wkroczył w szaleństwo. Nic podobnego! Jeśli jest niewolnikiem, to tylko własnej kreacji. Nie może bowiem powiedzieć sobie tej rzeczy jedynej, która podziałałaby nań w sposób radykalny — ozdrowieńczo. A mianowicie, że Glumma w ogóle nigdy nie było, tak jak i Smena. Po pierwsze, tym samym ta, która jest teraz — Sierodką — uległaby, jako bezbronna ofiara, niszczącemu przypływowi tak jawnej negacji. Ponadto zaś, raz tak złożone wyjaśnienie kompletnie, na zawsze już Robinsona sparaliżuje jako Stwórcę. Toteż bez względu na to, co jeszcze się stanie, on się tak samo nie może przyznać przed samym sobą do nicości stwarzanego, jak się rzetelny, prawdziwy Stwórca nigdy nie przyzna do stworzonego — złości. Gdyż to by znaczyło, w obu wypadkach, klęskę całkowitą. Bóg zła nie stworzył; i Robinson w jakowymś nic przez analogię też nie pracuje. Każdy jako więzień swojej Genesis z ducha.
Tak to jest Robinson bezbronnie na Glumma wydany. Glumm jest — ale zawsze dalej, niżby go można dosięgnąć kamieniem, pałką, i nie pomoże nawet zastawianie nań przywiązanej po ciemku do palika Sierodki (do czego już Robinson dochodzi!). Wygnany lokaj jest nigdzie, a przeto wszędzie. Nieszczęsny Robinson, co tak chciał uniknąć bylejakości, tak otoczyć się zamierzał wybrańcami, zanieczyścił sobie, bo zaglummił całą wyspę.

  •  

В рассветных лучах её выстиранное, выбеленное солнцем, проношенное до дыр (о, расположение этих дыр!) белье весело вьётся по ветру;..

 

W pierwszych promieniach słońca jej bielizna, tak sprana, wybielona słońcem, dziurawa (o, lokalizacja tych dziur!), frywolnie furkoce na wietrze;..

  •  

Если бы ему посчастливилось, он стал бы вечным влюблённым, Данте, Дон-Кихотом, Вертером и тем самым настоял бы на своём. Срединка — надо ли объяснять? — сделалась бы тогда не менее реальной, чем Беатриче, Лотта, какая-нибудь королева или принцесса. Став совершенно реальной, она была бы в то же время недосягаемой.
<…> Срединка, в отличие от какой-нибудь королевы, знала о Робинзоне, поскольку она любила его. И потому она не хотела сделаться богиней-весталкой: эта раздвоенность ведёт героя к гибели. — такой вариант развития любви интерпретировал, в частности, Михаил Зощенко в «Перед восходом солнца» (X) на примере Бальзака

 

Gdyby mu się powiodło, zostałby wiecznym kochankiem, Dantem, Don Kichotem, Werterem, i tym samym postawiłby na swoim. Sierodka — czy to nie oczywiste? — stałaby się wówczas kobietą równie realną co Beatrycze, co Lotta, co jakaś królowa czy księżniczka. Będąc całkowicie realną, byłaby zarazem — nieosiągalna.
<…> Sierodka, inaczej niż jakaś królowa, wiedziała o Robinsonie, ponieważ kochała go. Toteż nie chciała zostać boginią-westalką: to rozdwojenie popycha bohatera do zagłady.

Перевод править

В. Кулагина-Ярцева, 1993