Артур Добб «Не буду служить»

Артур Добб «Не буду служить» (Arthur Dobb «Non serviam»)[1] — философско-художественное эссе Станислава Лема, замаскированное под рецензию на вымышленную книгу. Впервые опубликовано в авторском сборнике аналогичных произведений «Абсолютная пустота» 1971 года. Первая половина развивает тему «космогонического конструирования» из «Summa Technologiae» (гл. VII) и «Из воспоминаний Ийона Тихого. I», вторая — логически опровергает Пари Паскаля.

Цитаты

править
  •  

Сейчас персоноидный «мир» для будущих его «обитателей» можно создать за два часа. Именно столько времени требуется, чтобы внести в машину одну из полных программ типа ВААЛ-66, KPEAH-IV или ЯХВЕ-09.

 

Obecnie „świat” dla jego przyszłych „mieszkańców” można wyprodukować w ciągu dwu godzin. Tyle czasu bowiem zajmuje wprowadzenie do maszyny jednego z pełnowartościowych programów (takich jak BAAL 66, CREAN IV czy JAHVE 09).

  •  

Добб рисует процедуру «шестидневки творения, ужатой до 120 минут» следующим образом. Сначала в машинную память вводят минимальный набор данных, то есть — если прибегнуть к языку, понятному непосвящённым, — заряжают её «математическим материалом», который становится зародышем жизненного универсума будущих персоноидов.

 

Dobb nakreśla procedurę „sześciodniówki ściągniętej do 120 minut” następująco. Pierwej wyposaża się pamięć maszynową w zestaw minimalny danych, to jest — by pozostać w obrębie języka zrozumiałego dla laików — ładuje się ową pamięć tworzywem „matematycznym”. Tworzywo to jest zarodzią uniwersum „życiowego” na razie jeszcze nieobecnych personoidów.

  •  

Сознание <…> в физическом смысле — своего рода «стоячая информационная волна», некая динамическая постоянная в потоке неустанных преображений; странность этого явления в том, что оно представляет собой компромисс и в то же время равнодействующую, по-видимому, вовсе не «запланированную» эволюцией. Совсем напротив: эволюция поначалу чинила всяческие препятствия и помехи согласованной работе мозга, превосходящего определённый объём, то есть определённый уровень сложности; разумеется, в область этих коллизий она забрела неосознанно, поскольку не является личностным творцом. Просто некие древние эволюционные решения задач по управлению и регулированию, с которыми приходится иметь дело нервной системе, эволюция наконец «затащила» на уровень, с которого начался антропогенез. <…> эволюция — <…> это волокуша, которая «тащит за собой» бесчисленные «архаизмы» и даже всяческий «мусор» <…>. Противоречия, которыми просто кишит мозг человека, на протяжении сотен тысяч лет преодолевались при помощи «процедур арбитража». Возникли высшие и низшие уровни: рефлексов и рефлексии, непроизвольных влечений и контроля над ними, элементарного моделирования среды («зоологическим способом») и понятийного моделирования (языковым способом), причём все они, вместе взятые, не могут, «не желают» полностью совпадать, сходиться, сливаться в единое целое. Что же такое сознание? Уловка, высвобождение из западни, мнимая последняя инстанция, трибунал, решение которого по видимости (но только по видимости) обжалованию не подлежит, а на языке физики и информатики — процесс, который, однажды начавшись, уже не может быть замкнут, то есть окончательно завершен. Сознание — всего лишь проект такого завершения, полного «примирения» жестоких противоречий мозга. Это как бы зеркало, задача которого — отражать другие зеркала, а те, в свою очередь, отражают другие, и так до бесконечности. Но это просто физически невозможно, и потому феномен человеческого сознания парит и реет над западнёй «regressus ad infinitum». «Под сознанием», по-видимому, идёт непрерывный бой за полное представительство «наверху» того, что не может пробиться туда целиком, хотя бы из-за нехватки места: чтобы уравнять в правах все тенденции, рвущиеся в центры сознательного внимания, понадобилась бы неограниченная вместимость и пропускная способность. Потому-то вокруг сознания царит постоянная «давка», «толчея», а само оно — отнюдь не верховный, бесстрастный, суверенный кормчий всех умственных явлений; нередко оно оказывается пробкой на бурных волнах, «господствующая позиция» которой не имеет ничего общего с господством над этими волнами… <…> Во всяком случае, нам известно, что сознание есть некая «уловка», некий «фортель» эволюции, который действует, как всегда, «оппортунистически» — то есть так, чтобы поскорее, не задумываясь о последствиях, справиться с возникающими трудностями. Если бы разумное существо создавалось согласно канонам абсолютно рационального конструирования и логики, в соответствии с критериями технической эффективности, оно вообще не было бы одарено сознанием… Его поведение было бы абсолютно логичным, непротиворечивым, ясным, замечательно упорядоченным и — с точки зрения наблюдателя-человека, — быть может, даже до гениальности эффективным во всём, что касается творчества и принятия решений; но такое существо ни в коей мере не было бы человеком — лишённое его «таинственной глубины», его внутренней «извилистости», его лабиринтной природы…

 

Świadomość <…> jest pod względem fizycznym „informacyjną falą stojącą”, pewnym dynamicznym niezmiennikiem w strumieniu bezustannych przekształceń, o tyle dziwacznym, że stanowi „kompromis” i zarazem „wypadkową”, jakiej, o ile pojmujemy, ewolucja naturalna wcale nie „zaplanowała”. Wręcz przeciwnie — ewolucja wytworzyła zrazu niesłychane kłopoty i trudności dla zharmonizowania pracy mózgów powyżej ich pewnej wielkości, tj. pewnego stopnia komplikacji, przy czym wtargnęła w obszar tych dylematów, rzecz jasna, nierozmyślnie, boż nie jest ona twórcą osobowym. Było po prostu tak, że pewne bardzo stare ewolucyjnie rozwiązania zadań sterowniczo-regulacyjnych, właściwych systemowi nerwowemu, „zaciągnęła” ewolucja aż na szczebel, na którym się rozpoczynała antropogeneza. <…> ewolucja <…> jest „włókiem”, który „ciągnie za sobą” niezliczone „archaizmy”, wręcz „śmieci” wszelakie <…>. Przeczności, od jakich się w mózgu człowieka wprost roi, były jednak w ciągu setek tysięcy lat stopniowo przedmiotem „arbitrażowych procedur”. Powstały piętra wyższe i niższe, odruchowości i refleksji, popędu i kontroli, modelowania środowiska elementarnego („sposobem zoologicznym”) i pojęciowego („sposobem językowym”), przy czym one wszystkie razem nie mogą, „nie chcą” się doskonale pokrywać, nakładać, zespolić w jedność. Czym jest tedy świadomość? Wybiegiem, wyjściem z matni, pozorowaną instancją ostateczną, trybunałem rzekomo (ale też tylko rzekomo!) najwyższego odwołania, a wykładana językiem fizyki i informatyki — czynnością, która rozpoczynając się, nie może w ogóle ulec zamknięciu, tj. definitywnemu zakończeniu. Jest ona tedy projektem jedynie takiego zamknięcia, takiego zupełnego „pojednania” upartych sprzeczności mózgu. Jest jakby zwierciadłem, które ma za zadanie odbijać inne zwierciadła, te zaś z kolei odbijają znów inne — i tak w nieskończoność. To, po prostu fizycznie nie jest możliwe, i dlatego właśnie „regressus ad infinitum” stanowi rodzaj zapadni, nad którą szybuje i polata fenomen ludzkiej świadomości. „Pod świadomością” zdaje się trwale toczyć bój o pełną reprezentację — w niej — tego, co do niej nie może dotrzeć w pełni, a nie może dla braku miejsca po prostu: gdyż, aby w pełni dać równouprawnienie wszystkim tendencjom dobijającym się do ośrodków świadomej uwagi, byłaby właśnie niezbędna — nieskończona pojemność i przepustowość. Panuje tedy wokół świadomości nieustanny „tłok”, „przepychanie się”, i nie jest ona wcale najwyższą, chłodną, suwerenną sterniczką wszystkich umysłowych zjawisk, lecz bywa często raczej korkiem na wzburzonych falach, którego „górująca pozycja” nie ma nic wspólnego z doskonałym tych fal opanowaniem… <…> W każdym razie wiemy, że świadomość jest pewnym „wykrętem”, „wybiegiem”, do jakiego się ewolucja uciekła, podług właściwego jej niezbywalnie sposobu działania — oportunistycznego, tj. takiego, który musi naprędce, doraźnie, wyjść z powstających opresji. Gdyby tedy rozumną istotę budował doprawdy ktoś postępujący podług kanonów doskonale racjonalnej inżynierii i logiki, stosując kryteria technicznej sprawności, toby istota taka w ogóle nie otrzymała świadomości w darze… Zachowywałaby się ona w sposób doskonale logiczny, zawsze niesprzeczny, jasny, wybornie uporządkowany, i byłaby może nawet, dla obserwatora-człowieka, genialnie sprawna twórczo i decyzyjnie, ale ani trochę nie byłaby człowiekiem, wyzbyta jego „tajemniczej głębi”, jego wewnętrznych „pokrętności”, jego labiryntowej przyrody…

  •  

Чтобы создать подобие человека, то есть человеческой психики, нужно намеренно ввести в информационный субстрат определённые противоречия, наделить его некими асимметриями, центробежными тенденциями, словом, нужно одновременно объединить его — и разобщить.

 

Po to, aby podobieństwo człowieka, tj. jego psychiki, stworzyć, trzeba z rozmysłem wprowadzić w informacyjny substrat określone sprzeczności, trzeba mu nadać asymetrię, tendencje odśrodkowe, trzeba go, jednym słowem, zarazem i scalić — i skłócić.

  •  

Сознание это не только выход из эволюционной ловушки, <…> но и бегство из ловушки гёделизации: при помощи паралогических противоречий оно сумело ускользнуть от противоречий иного рода, присущих всякой системе, совершенной в логическом отношении.

 

Świadomość jest nie tylko wyjściem z ewolucyjnej matni <…> ale zarazem ucieczką z pułapek goedelizacji: sprzecznościami bowiem paralogicznymi rozwiązanie to uchyliło się od sprzeczności, którym musi być poddany każdy układ doskonały pod względem logicznym.

  •  

Паскаль утверждал, что вера в Бога при любых обстоятельствах выгоднее неверия <…>.
Однако возникает дилемма: либо Бог существует, либо не существует; какой-либо промежуточный вариант (существовал лишь когда-то в прошлом, существует временами, периодически; существует то «в меньшей степени», то в «большей») представляется крайне маловероятным. Исключить его совершенно нельзя, но введение многоценностной логики в теодицею лишь затемняет дело.
Итак, Бог либо есть, либо его нет. Предположим, что он по собственной воле допускает такое положение вещей, при котором обе стороны уверены в своей правоте: и те, кто доказывает существование Творца (божисты), и те, кто бытие Творца отрицает (небожисты). С точки зрения логики это игра, в которой на одной стороне участвует совокупность божистов и небожистов, на другой же — только Бог. Её логическая характеристика такова, что за неверие Бог никого не вправе наказывать. <…> Для всех возможных миров справедливо следующее суждение: без полной уверенности нет и полной ответственности. Суждение это логически неоспоримо; в терминах теории игр оно представляет собой симметричную функцию выплаты: тот, кто при неполной уверенности настаивает на полной ответственности, нарушает математическую симметрию игры (в этом случае возникает так называемая игра с ненулевой суммой).
Значит, либо Бог справедлив абсолютно, и тогда он не вправе наказывать небожистов за неверие; либо он всё-таки будет карать неверующих, а следовательно, абсолютная справедливость ему не присуща. Что же тогда? Тогда он может делать вообще все, что ему заблагорассудится, ведь если в логической системе допустить одно-единственное противоречие, то, согласно принципу «ex falso quod libet», из неё можно вывести всё что угодно. Другими словами: Бог справедливый не может и волоса тронуть на голове у небожистов; если же он поступает иначе, его уже нельзя считать тем совершенным и всеблагим существом, каким его находит теодицея.
<…> всё происходящее здесь полностью достоверно; всё происходящее «там» — в запредельном мире, в вечности и т.д., — недостоверно, как любые заключения, основывающиеся на гипотезах. Здесь не следует причинять зла, хотя этот принцип нельзя вывести чисто логически. Но чисто логически нельзя доказать и существование мира. Мир существует, хотя мог бы не существовать; зло причинять возможно, однако не следует. <…> принцип непричинения зла вытекает из неявно принимаемого нами принципа взаимности: относись ко мне так, как я отношусь к тебе. Это не имеет ничего общего с существованием или несуществованием Бога. Не делать зла, дабы избежать наказания «там», или делать добро, рассчитывая «там» на награду, — значит основываться на недостоверных данных. Здесь, однако, не может быть более надёжного основания, чем наше соглашение в этом вопросе. <…> В игре, которая продолжается, пока продолжается жизнь, мы союзники все до единого. Тем самым игра между нами полностью симметрична. Существование Бога предполагает продолжение игры вне этого мира. Я допускаю эту посылку лишь при условии, что она никак не повлияет на ход игры здесь. В противном случае ради кого-то, кого, возможно, вовсе и нет, мы готовы пожертвовать тем, что здесь существует наверное.

 

… Pascal orzekał, że wiara w Boga w każdym przypadku opłaca się lepiej od niewiary <…>.
Powstaje atoli takie oto pytanie: Bóg albo istnieje, albo nie istnieje, i to, aby była trzecia możliwość (Bóg istniał, ale go już nie ma, istnieje okresowo, oscylacyjnie, istnieje raz „mniej”, a raz „bardziej”, etc.), zdaje się nader mało prawdopodobne. Tego nie można wykluczyć, lecz wprowadzenie wielowartościowej logiki w teodyceę tylko ją zamącą.
Tak tedy Bóg jest bądź go nie ma. Jeśli on akceptuje sam sytuację naszą, w której każdy z członków alternatywy ma za sobą argumenty — wszak jedni dowodzą, jako „bożęta”, istnienia Stwórcy, a inni, jako „niebożęta”, temu oponują — to pod względem logicznym mamy sytuację gry, której partnerów tworzy z jednej strony pełny zbiór „bożąt” z „niebożętami”, a z drugiej Bóg jeden. Owa gra posiada taką logiczną charakterystykę, że za niewiarę w siebie Bóg nie jest w prawie nikogo ukarać. <…> Jest bowiem dla wszystkich światów tak oto: gdy nie ma zupełnej pewności, nie ma pełnej odpowiedzialności. Jest to sformułowanie czysto logicznie niepodważalne, ponieważ wytwarza symetryczną funkcję wypłaty w rozumieniu teorii gier: kto przy niepewności dalej żąda pełnej odpowiedzialności, ten narusza symetrię matematyczną gry (powstaje wówczas tak zwana gra o sumie niezerowej).
Jest tedy tak: Albo Bóg jest doskonale sprawiedliwy; a wówczas nie może posiąść prawa karania „niebożąt” za to, że są „niebożętami” (tj. że weń nie wierzą). Albo jednak będzie karał niewierzących: znaczy to, że pod względem logicznym doskonale sprawiedliwy nie jest. Co wtedy? Wtedy może już czynić wszystko, co mu się żywnie spodoba, ponieważ, kiedy w logicznym systemie pojawi się jedna jedyna sprzeczność, to zgodnie z zasadą „ex falso quodlibet” — można z systemu wywnioskować to, co się komu żywnie spodoba. Inaczej mówiąc: Bóg sprawiedliwy nie może „niebożętom” włosa tknąć na głowie, a jeśli tak czyni, to tym samym nie jest ową wszechstronnie doskonałą i sprawiedliwą istotą, jaką zakłada teodycea.
<…> cokolwiek zachodzi tu, jest całkiem pewne; cokolwiek zachodzi „tam” — tj. poza obrębem świata, w wieczności, u Boga, etc. — jest niepewne jako tylko wnioskowane podług hipotez. Tutaj nie należy zadawać zła, mimo iż zasady niezadawania zła logicznie udowodnić się nie da. Lecz tak samo nie da się dowieść logicznie istnienia świata. Świat istnieje, chociaż mógłby nie istnieć; zło można zadawać, ale nie trzeba tego robić. <…> to wynika z naszej zgody opartej na regule wzajemności; bądź mi, jako ja tobie jestem. Nie ma to nic wspólnego z istnieniem lub z nieistnieniem Boga. Gdybym nie zadawał zła licząc się z tym, że „tam” będę za nie ukarany, albo gdybym wyrządził dobro licząc „tam” na nagrodę, opieram się na racjach niepewnych. Tutaj jednak nie może być pewniejszej racji od naszego porozumienia w tej sprawie. <…> Żyjąc prowadzimy grę o życie i jesteśmy w niej sojusznikami co do jednego. Tym samym gra jest między nami doskonale symetryczna. Postulując Boga, postulujemy dalszy ciąg gry poza światem. Uważam, że wolno postulować to przedłużenie gry tylko pod warunkiem, iż ono nie wpłynie w żaden sposób na przebieg gry tutaj. W przeciwnym razie dla kogoś, kto być może nie istnieje, poświęcić gotowiśmy to, co istnieje tutaj — na pewno.

  •  

АДАН: Я полагаю, что — опять-таки для всех возможных миров — справедливо суждение: посюсторонняя этика абсолютно независима от трансцендентной. Она не нуждается в том, чтобы её санкционировали извне. Совершающий зло будет всегда негодяем, а делающий добро — праведником. И тот, кто готов служить Богу, считая доказательства его бытия достаточными, не имеет здесь никакой особой заслуги. Это его личное дело. Ведь если Бога нет, то его нет совсем, а если он есть, то он всемогущ. А всемогущий мог бы сотворить не только иной мир, но и иную логику — не ту, которая лежит в основе моих рассуждений. Возможно, в рамках этой иной логики посюсторонняя этика необходимо вытекала бы из этики трансцендентной. И если не непосредственный опыт, то хотя бы логическая необходимость вынудила бы нас принять гипотезу Бога, чтобы не погрешить против разума.
НААД говорит, что Бог, возможно, не желает принуждать кого-либо к вере в себя при помощи иной логики, о которой упоминает АДАН. Тот отвечает на это так:
Бог всемогущий должен быть и всеведущим; всеведение не есть нечто независимое от всемогущества, ибо тот, кто всё может, но не знает, к чему приведёт осуществление его всемогущества, фактически не всемогущ. Если бы время от времени он творил чудеса (как нас иногда уверяют), это выставляло бы его совершенство в весьма двусмысленном свете, поскольку чудо, будучи внезапным вмешательством, нарушает автономию сотворённого. Тому, кто идеально отрегулировал творение и заранее знает, как оно будет вести себя до самого конца, нет нужды нарушать его автономию; если же он всё-таки её нарушает, то тем самым вовсе не исправляет своё творение (ведь такая поправка предполагает изначальное невсеведение), а извещает чудесами о собственном бытии. Но здесь имеется логический изъян: извещая о себе чудесами, он создаёт впечатление, что всё-таки исправляет локальные изъяны творения. А если сотворённое подвергается исправлениям, которые исходят не из него самого, но появляются извне (из трансценденции, то есть из Бога), то, рассуждая логически, следовало бы сделать чудо нормой — усовершенствовать творение так, чтобы никакие чудеса не понадобились. Ибо чудеса — единичные вмешательства свыше — не могут быть только знаками существования Господа: они не только извещают об их Творце, но и воздействуют на сотворённых (дабы помочь им на этом свете). Итак, повторяю: с точки зрения логики либо творение совершенно, и тогда чудеса не нужны, либо чудеса необходимы, но тогда творение безусловно несовершенно, ведь исправить — чудесами или без них — можно лишь нечто ущербное. Чудо, вторгающееся в совершенство, может только нарушить, то есть испортить его. Возвещать о своём существовании чудесами — значит пользоваться способом, логически наихудшим.
НААД спрашивает: быть может, Бог желает именно выбора между верой и логикой; быть может, акт веры как раз и должен быть отречением от логики в знак абсолютного доверия к Богу?
АДАН: <…> Вдумайтесь: ведь это значит наделить творение логикой, и логикой вполне определённой, а после потребовать принести её в жертву как доказательство веры в Творца. Чтобы оставаться непротиворечивым, это допущение требует какой-то металогики, какого-то совершенно иного типа умозаключений, нежели те, что свойственны логике сотворённого. В этом проявляется если не прямая ущербность Творца, то, во всяком случае, черта, которую я бы назвал математической неэлегантностью, неупорядоченностью (некогерентностью) акта творения.
НААД настаивает на своём: возможно, Творец поступает так именно потому, что желает остаться непостижимым для сотворённых, невыводимым по правилам логики, которую он для них создал. Иначе говоря, он требует логику подчинить вере.
АДАН отвечает ему: понимаю. Разумеется, это возможно, но если даже и так, несогласуемость веры и логики порождает крайне неприятную дилемму морального свойства. На каком-то этапе рассуждений нам приходится отказываться от логики в пользу неясной догадки, то есть догадку предпочесть логической достоверности, — и всё это во имя безграничного доверия. Мы попадаем в circulus vitiosus, ибо существование того, кому мы так слепо должны доверять, есть следствие умозаключений, в исходном пункте логически правильных. Возникает логическое противоречие; подчас его берут с положительным знаком и нарекают «тайной бытия Бога». <…> Понятие Тайны может быть в достаточной мере оправдано неисчерпаемостью мироздания (ведь бытие бесконечно). Оправдывать же его при помощи внутреннего противоречия — дело весьма сомнительное с точки зрения любого конструктора. Ревнители веры не отдают себе в этом отчёта и к некоторым частям богословия применяют обычную логику, а к другим — нет. По-моему, если верить в противоречие, то уже только в противоречие[2], а не в логику и противоречие попеременно. Приняв этот несуразный дуализм (посюстороннее всегда подчиняется логике, потустороннее — лишь иногда), мы получим картину творения, смётанного из логических лоскутов, то есть заведомо несовершенного. Либо придётся признать, что совершенство есть нечто латаное-перелатаное в логическом отношении.
АДНА спрашивает: не может ли связующим звеном подобных несоответствий служить любовь?
АДАН: Если и так, то не всякая, а только слепая. <…> Несуществующего нельзя ни осчастливить, ни опечалить; если же Бог, благодаря всеведению, знает заранее, что сотворённый будет ему благодарен и возлюбит Творца, или, напротив, проявит неблагодарность и отвергнет его, то он действует принуждением, пусть даже сотворённый никакого принуждения не замечает. И потому-то Богу не полагается от нас ничего — ни любви, ни ненависти, ни благодарности, ни сетований, ни надежды на воздаяние, ни страха перед возмездием. Ему не полагается ничего. Тот, кто желает каких-либо чувств по отношению к себе, должен сначала убедить нас в собственном несомненном существовании. Любовь допускает сомнение в том, взаимна она или нет; это понятно. Но любовь, которая сомневается в существовании предмета любви, — нелепость. Обладающий всемогуществом мог бы рассеять любые сомнения. Если он их не рассеял, значит, счёл это излишним. Почему? Напрашивается предположение, что он вовсе не всемогущ. Невсемогущий создатель, пожалуй, мог бы рассчитывать на чувство, близкое к жалости и даже любви; но этого ни один из наших теологов не допускает. Итак, я повторяю: будем служить себе и никому больше.

 

ADAN: Sądzę, że — znów dla wszystkich światów — ważna jest taka zasada: etyka doczesności jest zawsze niezależna od etyki transcendentnego. Znaczy to, że etyka doczesności nie może mieć poza sobą żadnej sankcji, co by ją uprawomocniała. Znaczy to, że ten, kto czyni zło, jest zawsze łotrem, jak ten, kto czyni dobro, jest zawsze sprawiedliwym. Jeżeli ktoś gotów jest służyć Bogu, uznając argumenty na rzecz jego istnienia za dostateczne, nie ma przez to tutaj żadnej naddatkowej zasługi. Jest to jego rzecz. Zasada ta opiera się na założeniu, że jeśli Boga nie ma, to nie ma go ani trochę, a jeśli jest, to jest wszechmocny. Wszechmocny mógłby bowiem stworzyć nie tylko inny świat, ale także inną logikę, nie tę, co jest fundamentem mego rozumowania. Wewnątrz takiej innej logiki hipoteza etyki doczesnej byłaby koniecznie uzależniona od etyki transcendentnego. Wówczas jeśli nie dowody naocznościowe, to dowody logiczne miałyby moc zniewalającą i przymuszałyby do przyjęcia hipotezy Boga pod groźbą grzeszenia przeciwko rozumowi.
NAAD powiada, że, być może, Bóg nie pragnie sytuacji takiego zniewolenia do wiary w siebie, jaka powstałaby przy nastaniu owej innej logiki, postulowanej przez ADANA. Ten odpowiada na to: Bóg wszechmocny musi być i wszechwiedny; wszechmoc nie jest od wszechwiedzy niezawisła, ponieważ ten, kto wszystko może, ale nie wie, jakie skutki pociągnie za sobą uruchomienie jego wszechmocy, de facto nie jest już wszechmocny;” jeśliby Bóg kiedy niekiedy czynił cuda, jak o tym opowiadają, to rzucałoby na jego perfekcję nader dwuznaczne światło, ponieważ cud jest naruszeniem autonomii własnej stworzonego — jako nagła interwencja. Kto atoli produkt-kreacji wyreguluje doskonale i z góry zna do końca jego zachowanie, autonomii tej nie ma potrzeby naruszać; jeśli mimo to ją narusza, pozostając wszechwiednym, oznacza to, że nie poprawia bynajmniej swego dzieła (poprawka oznaczać musi wszak niewszechwiedność), lecz daje cudem znak swojego istnienia. Otóż to jest ułomne logicznie, ponieważ dając takie znaki, wytwarza się wrażenie, jakoby się jednak naprawiało stworzone w jego lokalnych potknięciach. Wówczas bowiem analiza logiczna powstałego obrazu wygląda następująco: stworzone podlega poprawkom, które nie wychodzą z niego, ale przybywają z zewnątrz (z transcendencji, tj. z Boga), a więc należałoby właściwie uczynić cud — normą, czyli stworzone tak udoskonalić, żeby już żadne cuda nigdy więcej nie okazały się potrzebne. Cuda bowiem jako doraźne interwencje nie mogą być tylko znakami Bożej egzystencji: one zawsze przecież oprócz tego, iż objawiają ich Sprawcę, wykazują swych adresatów (są do kogoś tu skierowane pomocnie). Tak więc pod względem logicznym musi być tak oto: albo jest stworzone doskonałe, a wówczas cuda są zbędne, albo są niezbędne, a wówczas ono już doskonałe nie jest na pewno (cudownie czy niecudownie można wszak poprawić to tylko, co jakoś ułomne, bo cud wtrącający się do perfekcji potrafi ją jedynie naruszyć, czyli lokalnie pogorszyć). Inaczej mówiąc, sygnalizować cudami własną obecność to tyle, co używać najgorszego z możliwych logicznie sposobów jej zamanifestowania.
NAAD pyta, czy Bóg nie może sobie właśnie życzyć alternatywy pomiędzy logiką a wiarą w siebie: może akt wiary powinien być właśnie rezygnacją z logiki na rzecz zupełnego zaufania.
ADAN: <…> Zważcie, jak wygląda rzecz: chodzi o to, by stworzyć kogoś, by obdarować go określoną logiką, a potem żądać złożenia z niej właśnie ofiary na rzecz uwierzenia w Sprawcę wszystkiego. Jeśli ten obraz sam ma pozostać niesprzeczny, domaga się zastosowania jako metalogiki zupełnie innego typu rozumowań aniżeli tych, co są właściwe logice stworzonego. Jeżeli tak nie przejawia się po prostu ułomność Kreatora, to przejawia się cecha, którą bym nazwał nieelegancją matematyczną, swoistą nieporządnością (niekoherencją) stwórczego aktu.
NAAD upiera się przy swoim: Być może, Bóg czyni tak, pragnąc właśnie pozostać niedościgłym dla stworzonego, tj. nierekonstruowalnym podług logiki, jakiej mu dostarczył. Domaga się, jednym słowem, supremacji wiary nad logiką.
ADAN odpowiada mu: Rozumiem. Oczywiście jest to możliwe, ale jeśli nawet tak by miało być, fakt, iż wiara okazuje się wówczas nie do pogodzenia z logiką, stwarza wielce niemiły dylemat natury moralnej. Trzeba bowiem w jakimś miejscu rozumowań zawiesić je i oddać prym niejasnemu domysłowi, czyli przełożyć domysł nad logiczną pewność. Ma to być zrobione w imię zaufania bezgranicznego; przez co wchodzimy w circulus vitiosus, ponieważ istnienie tego, komu tak wypadałoby zaufać, jest skutkiem rozumowań wyjściowo poprawnych logicznie; powstaje logiczna sprzeczność, nabierająca dla niektórych wartości dodatniej, nazywanej tajemnicą Boga. <…> Tajemnica dostatecznie może być ufundowana na nieskończoności (a wszak nieskończonościowy jest charakter bytu), podtrzymywanie jej zaś i wzmacnianie kontradykcją wewnętrzną jest ze stanowiska każdego budowniczego perfidne. Rzecznicy teodycei nie zdają sobie na ogół sprawy z tego, że tak jest, ponieważ do pewnych jej części stosują jednak zwyczajną logikę, a do innych już nie; chcę powiedzieć, iż jeśli się wierzy w sprzeczność należy tym samym wierzyć już tylko w sprzeczność, a nie zarazem jeszcze i w jakowąś niesprzeczność (tj. w logikę) — gdziekolwiek indziej. Jeśli się jednak zachowuje taki dziwaczny dualizm (doczesność jest zawsze logice podległa, transcendencja tylko fragmentarycznie), to tym samym powstaje obraz stworzenia jako czegoś pod względem poprawności logicznej „łaciatego” i nie można już postulować jego perfekcji. Powstaje w sposób nieuchronny wniosek, że perfekcja to coś takiego, co musi być logicznie łaciate.
ADNA pyta, czy spójnikiem owych niekoherencji nie może być miłość.
ADAN: Gdyby i tak miało być nawet, to nie wszelka postać miłości, ale zaślepiająca tylko. <…> Temu wszak, kto nie istnieje, nie można wyrządzić ani przysługi, ani krzywdy; a już jeśli Stwarzający dzięki wszechwiedzy wie z góry, że stworzony będzie mu wdzięczny i będzie go miłował, albo że mu będzie niewdzięczny i że będzie go odtrącał, tym samym wytwarza przymus, tyle iż niedostępny bezpośredniemu oglądowi stworzonego. Właśnie dlatego nie należy się Bogu nic: ani miłość, ani nienawiść, ani wdzięczność, ani wypominanie, ani nadzieja nagrody, ani lęk przed karą. Nie należy mu się nic. Kto łaknie uczuć, musi pierwej upewnić ich podmiot w tym, że ponad wszelką wątpliwość istnieje. Miłość może być zdana na domysły co do wzajemności, jaką wzbudza; to zrozumiałe. Ale miłość zdana na domysły co do tego, czy miłowany istnieje, stanowi nonsens. Kto jest wszechmocny, mógł dać pewność. Skoro jej nie dał, jeśli jest, uznał to za zbędne. Czemu zbędne? Nasuwa się domniemanie, że wszechmocny nie jest. Niewszechmocny zasługiwałby prawdziwie na uczucia pokrewne litości, a też i miłości; lecz tego wszak żadna z naszych teodycei nie dopuszcza. A więc powiadamy: służymy sobie i nikomu więcej.

Перевод

править

К. В. Душенко, 1995 («Не буду прислуживать») — с незначительными уточнениями

Об эссе

править
  •  

В «Non serviam» я шутя рискованно высказал тезис, который заинтересовал американских специалистов по компьютерам и искусственному интеллекту: что сознание является результатом огромных напряжений и несоответствий, что его возникновение является своеобразной уловкой — насаживанием «шапки» там, где никакой однородности нет. Сознание в действительности является пробкой, плавающей на возмущённых волнах эмоций и отклонений, которые снизу пробуют её так или иначе направить, в то время когда она пытается быть руководителем всех этих процессов. Так ли это на самом деле? Понятия не имею. Это просто дерзкая гипотеза.

 

W Non serviam wypowiedziałem żartobliwie i ryzykownie tezę, która zafascynowała amerykańskich specjalistów od komputerów i sztucznej inteligencji, że świadomość jest efektem ogromnych napięć i sprzeczności, że jej powstanie jest swoistym wybiegiem — nasadzeniem "czapki" tam, gdzie żadnej jednolitości nie ma. Świadomość w rzeczywistości jest korkiem pływającym na wzburzonych falach emocji i zaburzeń, które od spodu próbują ją tak czy inaczej ukierunkować, podczas gdy ona próbuje być zawiadowczynią tych wszystkich procesów. Czy tak jest istotnie? Nie mam pojęcia. To bardzo zuchwała hipoteza.

  — «Беседы со Станиславом Лемом» (гл. «Изучать мир», 1982)
  •  

Лем описывает симулированные компьютерные миры и их симулированных обитателей (миры, действительно сделанные из математики) настолько же точно, насколько поэтично <…>.
Образ персоноидов, терпеливо ждущих, чтобы Бог доказал им своё существование при помощи чуда, удивителен и чрезвычайно трогателен. Подобные картины иногда возникают в беседах компьютерных гениев, укрывшихся в своих лабораториях далеко за полночь, когда весь мир кажется тонущим в сиянии загадочной математической гармонии.

  Дуглас Хофштадтер и Дэниел Деннет, «„Я“ разума, или Глаз разума», 1981

Примечания

править
  1. Цитата из латинского перевода Библии: «... не буду служить (идолам)» (Иеремия 2:20).
  2. Credo quia absurdum est. (Примечание Лема.)