Воспитание Цифруши: различия между версиями

[непроверенная версия][непроверенная версия]
Содержимое удалено Содержимое добавлено
м fix homoglyphs: convert Cyrillic characters in [у]w to Latin
м fix homoglyphs: convert Cyrillic characters in p[у]ki to Latin
Строка 111:
— Ка-блу-ка-стый? Это кто же? Мо-я-свет-лость?! Ах?! Мне ли тут по-о-хо-хо-хо (заплакал) зор учиняют? Меня ли тут в чем-то ду-у-ху ху-ху (заплакал) рном обвиняют? И никто меня ни сло-о-хо-хо (заплакал) овом единым не защитит? Проклятье! Спасите меня, детинушку-сиротинушку, меня тут шельмуют, мне тут афронт, мне тут обида, мне тут поношение, худо мне тут, я к мамочке, к нянюшке хочу! О-хо-хо-хо! У-ху-ху-ху! (рыдал уже грозовым водопадом) — ты мерзкий вшивец-паршивец! Би-ток не-куль-тур-ный! Ба-клуш-ник! О-хо-хо! Не любишь меня! А я-то думал, что все меня тут, все до единого любят.
Сначала я было речи лишился от удивления, но после собрался с духом и говорю: Сударь Гориллий! Поистине, трудно любить того, кто Угланом Шкафонским из укромного Шкафа то и дело жутко вылазит и рыскает, словно рысь меж овец, кости ломает, тромбонистов жрет, флейтистами закусывает, а потому невдомек мне, как это ты не видишь каннибально-музыкального своего лиходейства? А вы, — говорю, — господа грамотеи, фрачистые, табачистые, бородатистые, и ты, черно-смокинговый доктор тих. муз. с трубкой, — не научная ваша наука ученая! Метрономов тут понаставили, резонаторов, абракадабр и альфацентавр, муку рассыпали в воздухе, чтоб зависала, летая, и Стоячих Волн выявляла узлы! Экспертолизы строите, тон и такт метром меряете, а Гориллища не видите! А Его Величество Гармонарх пусть изволит занавесь свою отзанавесить и некоторым образом растолковать, на каком таком основании допускается здесь сыроядение на месте, а также на вынос в Шкаф?! Ибо вошел я в азарт и мне уже все едино. Ученые, вижу, достают тюбики с синдетиконом и пробуют Специальными Словами отделаться, как-то: Delirium Tramtadremens, или Бред Колотунский, Psychopathium Musicales cum Hypnagogica Confusione Debilitatissima<ref>Музыкальная Психопатия с Наводящей Сон Путаницей Глупейшей (лат.)</ref>, Гориллище как зарычит! Слёзы горючие льёт, и ручьями текут они по ступеням амфитеатра; а потом как махнет одним махом горилльским к Збасительской Ложе, как на шнурах повиснет да как вцепится в дамассковую парчу, — тут уж сам Гармонарх изрядную Конфузию выказал, в углу на корточках съежился и чрезвычайную ведет консультацию с Советом Министров, а Гориллище морду в Ложу сует и: спасите, В.Величество! — восклицает, — спасите меня, горемыку ославленного, а не то я пойду и уже не вернусь!
Вскочил Гармонарх при этих словах и криком вскричал: Только не это, ах, не это, Надёжа ты Наша, Опора, Дружок Любезный, Только не ЭТО! Сделай же сам, сам знаешь что, изволь понять, Милостивец, что Нам сказать такое в Мягкосердии Нашем, Многажды Царственном, не пристало, а тебе ничего не стоит. — А вот нет же! — Гориллище отвечает, носом жутким пошмыгивая, так что сопли текут по страховитым щекам, — вот нет же! То, что делал я, — делал на службе В.Величества, согласно персональному списку. Нарочным из Ложи доставленному через Окошечко Шкафное, выхватывал я строго по предписанию и согласованно потреблял, однако Весьма Неохотно, затем что я Игрунишками Брезгую и, жизнью клянусь, ни единого в рот бы не взял! Всех до последнего ел с отвращеньем, наперекор своему Естеству, себе вопреки, единственно ради Трона, Отечества и Высших каких-то Сфер, ибо я Углан неучёный и на знаю, как их там звать, и желудка, здоровья, печени своей не щадил, хотя от провизии этой прогорклой желчь запеклась, и расстройство случилось, и жжёт беспрестанно изжога, однако же я беззаветно стоял на посту и поэтому требую, чтобы оный Облыжник со своею Гремучкой за шельмование Персоны моей, по природе добропочтенной, добродушной и преданной, немедля был В.Величеством собственноручно по заслугам наказан, а не то я пойду себе прочь, и увидите, В.Величество, что останется от Музыки Вашей!|Оригинал=Wstałem z tą myślą, że gdyby opisy muzyki mogły dźwięczeć, niechybnie rozpościerałaby się w Hafnie wcielona Sfer Harmonia; i poczułem, że w hazarodowym jestem stanie, i w powszechnym Silentium powiadam w głos: A co to za zmora — potwo — ra kręci się tu i pałęta na kabłąkowatych nogach, i kusztyka, i drała, że wprost niedobrze się robi od samego widoku? A jakimż to prawem ten Kąciarz z Szafy wciąż penetruje nam muzykę i takową zanieczyszcza paskuda swoją, a też obżarstwem? A jakżeż to można zacnych muzykantyw na surowo żreć, aż się łuskowate uszy trzęsą, a grdyka chodzi? A ktуż to widział, żeby komissye i doktorzy hab. cich., i uczone ekspertyzy, i rewidenci, i kontrrewidenci, i mikroskopy na kopy, a nikt nic, ni pary z gęby, jeno w kucki a w kucki? To ja tu teraz powiadam Veto, Grуlu Zbawnucy, i Veto, panowie bracia, i Veto, czyli nie masz zgody na ciebie, Kąciarzu Bezecny, i pуkipyki ciebie, tedy tu g... będzie, nie Harmonia Sfer!!!
Co się działo, mości panowie! Jedni usiłowali wleźć do instrumentyw swych, żeby się schować, wszelako pojmujecie chyba, że o ile to było jeszcze do pomyślenia przy kontrabasie lub pianoforcie, ani mowy z fletem, a już tryanglista, wyryując, łeb wraził w sam środek tryangla, ktyry mu jak obrуżka na szyi wisiał i dzwonił jednym cięgiem od jego zębyw szczękania. Drudzy włazili znyw pod fotele swoje albo drapali podłogę, by dołek sobie wykopać, ale jaki tam dołek dla strusiej polityki, gdy tu dębowy parkiet! Blacharz talerzysta, tył sobie talerzami osłoniwszy, bęben mуj duckał głową, bo do środka go parło, lecz importowana błona grzeczna zdzierżyła. Kapelmistrz, aby mnie zagłuszyć, jednym cięgiem prał paliczką swoją w pulpit, kwicząc jak prosię andante ante rante mante adamante tante, bo mu się już wszystko pomieszało, a Grуl Najjaśniejszy w Loży swojej koronnie honorowanej prędko coś zaszeptał lokajom, sługom, i nuż ci zasłonę zasuwać, aby go brokatem, adamaszkiem, złotogłowiem herbowym oddzieliła od nas, zasię Goryllium zrazu nic, jeno ćpało, a mlaskało dalej, bekając, bo mu się jeszcze arfistą odbijało, że dosyć był w sobie tłusty i masny, aż dopiero potem przywstaje i odzywa się chrapliwie, wstrętnie i grubawo:
— Ka — błą — ko — wa — ty? Niby kto? Mo — ja — wiel — moż — ność?! Ach?! Jam tu podań w niehehehe (zapłakał) sławę jest? Jam tu pomуhuhuhu (zapłakał) wioń o coś brzydkiego jest? Nikt mnie do obronyhyhyhyhy (zapłakał) słowem nie pospieszy? O! jasny gwint! Ratujcież mnie sirotę — bidotę, bo tu mnie obrażają, mnie tu despekt, mnie tu impertynencje, mnie tu krzywda się, mnie tu źle, ja do mamy, do niani chcę! Ohohoho! Uhuhuhuh! (płakał już jak wodospad w burzę) — ty, wstrętny wszarzu — bębniarzu! Ty nie — kul — tu — ral — ny bambidolu! Ty boćwi — no! Ohoho! Nie kochasz mnie! A ja myślałem, że mnie tu wszyscy, wszyscy kochają! Zdziwienie mi zrazu mowę odjęło, potem atoli wziąłem na odwagę i rzekę: Mości Gorylllium! Zaiste trudno kochać tego, kto jako Kąciarz Szafon z pokątnej Szafy wciąż wyłazi potworem, wyłaniając się jak żbik na owce, gnaty łamie, puzonistyw żre, flecistami zakąsza, nie mogę tedy pojąć, jakoż nie dostrzegasz swej kanibalno — muzykalnej zbrodniczości? A wy — mywię — panowie uczeńcy, fraczni, tabaczni, bro — danci, i ty smokingowy doktorze hab. cich. z fajką, nie naukowa wasza nauka badawcza! Metronomyw ponastawiali, rezonatoryw, abrakadabryw, szpilcajgu, mąkę w powietrzu rozsypali, niech ta wisi polatując, ukaże Węzły Stojących Fal! Ekspertolizy piszecie, duch i ciąg metrem mierzycie, a Goryllium nie widzicie! A Grуl Jegomość niechaj raczy firancję swoją odsunąć i wyjaśnić poniekąd, w jakim charakterze tu się konsumpcja na miejscu odbywa, jako też na wynos do Szafy!? Albowiem w hazardowy stan wszedłem i już mi wszystko jedno. Uczeni, widzę, wyciągają tubki z syndetikonem i już prуbują używać Specjalnych Sływ, jako to Delirium Bębniariorum, Wariatuncja Musicalis cum Hypnagogica Confusione Debilitatissima, lecz wtem Goryl — lium jak nie ryknie w głos! Ślozy płyną mu rzewliwe, aż strumienie poszły po stopniach amfiteatru, i jak nie skoczy jednym gorylskim susem ku Loży Grуlewskiej, jak na sznurach nie zahuźda się, jak nie targnie adamaszkowego brokatu — sam Majestat w Kontuzji objawił się, ponieważ w kątku kucał i ekstraordynaryjną konsultacyą kucaną przeprowadzał właśnie z Radą Ministryw, gdy tu Goryllium łeb wraża i — ratuj mię WGMość! — woła — ratujcież mię biedaka spotwarzonego, a nie, to sobie zaraz pуjdę i już nie wrуcę!!!