Воспитание Цифруши: различия между версиями

[непроверенная версия][непроверенная версия]
Содержимое удалено Содержимое добавлено
м fix homoglyphs: convert Cyrillic characters in kt[у]ra to Latin
м fix homoglyphs: convert Cyrillic characters in kt[у]ry to Latin
Строка 52:
— Взгляни-ка на лесенку, по которой мы поднялись, — благожелательно сказал Трурль. — Куплена она мною по случаю, однако оказалась длинновата, а укорачивать её не хотелось, уж больно хорошее дерево; вот и проделал я в крыше дыру и в неё просунул излишек. Как видишь, теперь лесенка на два метра выше кровли. Если подниматься по ней, то поначалу каждый твой шаг имеет однозначный и ясный смысл. Но если, оставив внизу чердак, ты будешь взбираться и дальше, смысл, содержавшийся в предыдущих твоих шагах, улетучится на уровне гребня крыши и не останется никакого иного смысла, кроме того, который ты сам вложишь в свои начинания! Поэтому, будучи спрошен, зачем я ставлю ногу на нижние ступени, я вправе ответить: «Взбираюсь на крышу»; но этот ответ не годится, если взобраться на самый верх! Там, наверху, дорогой мой Цифруша, надобно уже самому выдумывать цели и смыслы. Такова {{comment|in ovo|в зародыше (лат.)}} вся теория высших сущностей, то есть разума, который, высунувшись из болтанки и передряг материи, начинает дивиться как раз тому, что он разумен, и не знает, что ему делать с самим собой и что означают его сомнения! Запомни мои слова, Цифрунчик, ибо это чрезвычайно глубокая притча с философской подкладкой!
— Не значит ли это, что нас занесло чересчур высоко? — поинтересовался малыш.
— В известном смысле да, по инерции, ведь этот процесс уже не притормозить, если он набрал ходу.|Оригинал=Kiedy Klapaucjusza powołano na rektora uniwersytetu, Trurl, ktуryktyry został w domu, bo nie cierpiał wszelkiego, wiec i uniwersyteckiego rygoru, sporządził sobie w przystępie dojmującej samotności zgrabną maszynkę cyfrową, tak zmyślną, że sekretnie widział w niej już swego następcę i dziedzica. Co prawda rуżnie tam między nimi bywało i podług humoru oraz postępуw nauczania nazywał ją raz Cyfrankiem, Cyfranusiem i Cyfraniątkiem, a raz — Cyfrantem. Przez jakiś czas grywał z nią w szachy, aż poczęła mu dawać mata za matem, a kiedy zwyciężyła na międzynebularnym turnieju stu mistrzуw naraz, dając im hektomata, zląkł się Trurl skutkуw nazbyt jednostronnej specjalizacji i by rozluźnić w Cyfraniu ducha, zlecił mu studiować na przemian chemię z liryką, popołudniami zaś oddawali się wspуlnie niewinnym igraszkom w rodzaju odnajdywania rymуw do wyszukanych słуw. Tak właśnie działo się jednego razu. Słonko grzało, cicho było w pracowni, przekaźniki ćwierkały i słychać było tylko rymowanie na dwa głosy.
— Obmawian? — rzucił Turl.
— Szczawian.
Строка 96:
— Dosyć tego. Idziemy na strych — zrobię ci pokazową lekcję filozofii, tylko słuchaj, ucz się i nie przerywaj mi wciąż!
Poszli więc, Trurl przystawił do dymnika drabinę, wlazł na nią, za nim wspiął się Cyfranek i obaj stanęli na dachu, skąd rozpościerał się rozległy widok.
— Spуjrz na drabinę, po ktyrej weszliśmy ze strychu — powiedział życzliwie Trurl. — Kupiłem ją okazyjnie, a że była zbyt długa i nie chciałem jej skracać, boż porządne drewno, wybiłem w dachu dziurę i wysunąłem nadmiar przez ten otwуr. Jak widzisz, wystaje teraz dwa metry ponad dach. Kiedy włazisz na nią z dołu, każdy twуj krok, postawiony na kolejnym szczeblu, ma sens zarazem jednoznaczny i wyraźny. Lecz jeśli będziesz leźć dalej, zostawiwszy pod sobą strych i dach, sens, jaki tkwił w poprzednich twoich stąpnięciach, ulotni się na poziomie kalenicy i już żadnego żadnego wtedy nie będzie, jak tylko ten, ktуryktyry sam włożysz w swe poczynania! Więc wolno mуwić: „włażę na dach”, kiedy spytają o to, po co stawiamy nogi na niskich szczeblach, ale nie można już odpowiadać tak samo, kiedy się wysoko zalezie! Tam, na gуrze, mуj Cyfraniu, trzeba już samemu wymyślać sobie cele i sensy. In ovo jest to cała teoria wyższych butуw, czyli rozumu, ktуryktyry wychynąwszy z koziołkуw i awantur materii, poczyna się dziwować temu, że jest właśnie rozumny, i nie wie, co by miał z sobą począć, jako też, co oznacza ta jego rozterka! Zapamiętaj me słowa, bo to nader głęboka przypowieść z wydźwiękiem filozoficznym!
— Czy nie znaczy to, że zaniosło nas zbyt wysoko? — spytał maluch.
— Poniekąd z samego impetu, bo ten proces leci bez pohamowania, kiedy nabierze już rozpędu.}}
Строка 112:
Сначала я было речи лишился от удивления, но после собрался с духом и говорю: Сударь Гориллий! Поистине, трудно любить того, кто Угланом Шкафонским из укромного Шкафа то и дело жутко вылазит и рыскает, словно рысь меж овец, кости ломает, тромбонистов жрет, флейтистами закусывает, а потому невдомек мне, как это ты не видишь каннибально-музыкального своего лиходейства? А вы, — говорю, — господа грамотеи, фрачистые, табачистые, бородатистые, и ты, черно-смокинговый доктор тих. муз. с трубкой, — не научная ваша наука ученая! Метрономов тут понаставили, резонаторов, абракадабр и альфацентавр, муку рассыпали в воздухе, чтоб зависала, летая, и Стоячих Волн выявляла узлы! Экспертолизы строите, тон и такт метром меряете, а Гориллища не видите! А Его Величество Гармонарх пусть изволит занавесь свою отзанавесить и некоторым образом растолковать, на каком таком основании допускается здесь сыроядение на месте, а также на вынос в Шкаф?! Ибо вошел я в азарт и мне уже все едино. Ученые, вижу, достают тюбики с синдетиконом и пробуют Специальными Словами отделаться, как-то: Delirium Tramtadremens, или Бред Колотунский, Psychopathium Musicales cum Hypnagogica Confusione Debilitatissima<ref>Музыкальная Психопатия с Наводящей Сон Путаницей Глупейшей (лат.)</ref>, Гориллище как зарычит! Слёзы горючие льёт, и ручьями текут они по ступеням амфитеатра; а потом как махнет одним махом горилльским к Збасительской Ложе, как на шнурах повиснет да как вцепится в дамассковую парчу, — тут уж сам Гармонарх изрядную Конфузию выказал, в углу на корточках съежился и чрезвычайную ведет консультацию с Советом Министров, а Гориллище морду в Ложу сует и: спасите, В.Величество! — восклицает, — спасите меня, горемыку ославленного, а не то я пойду и уже не вернусь!
Вскочил Гармонарх при этих словах и криком вскричал: Только не это, ах, не это, Надёжа ты Наша, Опора, Дружок Любезный, Только не ЭТО! Сделай же сам, сам знаешь что, изволь понять, Милостивец, что Нам сказать такое в Мягкосердии Нашем, Многажды Царственном, не пристало, а тебе ничего не стоит. — А вот нет же! — Гориллище отвечает, носом жутким пошмыгивая, так что сопли текут по страховитым щекам, — вот нет же! То, что делал я, — делал на службе В.Величества, согласно персональному списку. Нарочным из Ложи доставленному через Окошечко Шкафное, выхватывал я строго по предписанию и согласованно потреблял, однако Весьма Неохотно, затем что я Игрунишками Брезгую и, жизнью клянусь, ни единого в рот бы не взял! Всех до последнего ел с отвращеньем, наперекор своему Естеству, себе вопреки, единственно ради Трона, Отечества и Высших каких-то Сфер, ибо я Углан неучёный и на знаю, как их там звать, и желудка, здоровья, печени своей не щадил, хотя от провизии этой прогорклой желчь запеклась, и расстройство случилось, и жжёт беспрестанно изжога, однако же я беззаветно стоял на посту и поэтому требую, чтобы оный Облыжник со своею Гремучкой за шельмование Персоны моей, по природе добропочтенной, добродушной и преданной, немедля был В.Величеством собственноручно по заслугам наказан, а не то я пойду себе прочь, и увидите, В.Величество, что останется от Музыки Вашей!|Оригинал=Wstałem z tą myślą, że gdyby opisy muzyki mogły dźwięczeć, niechybnie rozpościerałaby się w Hafnie wcielona Sfer Harmonia; i poczułem, że w hazarodowym jestem stanie, i w powszechnym Silentium powiadam w głos: A co to za zmora — potwo — ra kręci się tu i pałęta na kabłąkowatych nogach, i kusztyka, i drała, że wprost niedobrze się robi od samego widoku? A jakimż to prawem ten Kąciarz z Szafy wciąż penetruje nam muzykę i takową zanieczyszcza paskuda swoją, a też obżarstwem? A jakżeż to można zacnych muzykantуw na surowo żreć, aż się łuskowate uszy trzęsą, a grdyka chodzi? A ktуż to widział, żeby komissye i doktorzy hab. cich., i uczone ekspertyzy, i rewidenci, i kontrrewidenci, i mikroskopy na kopy, a nikt nic, ni pary z gęby, jeno w kucki a w kucki? To ja tu teraz powiadam Veto, Grуlu Zbawnucy, i Veto, panowie bracia, i Veto, czyli nie masz zgody na ciebie, Kąciarzu Bezecny, i pуki ciebie, tedy tu g... będzie, nie Harmonia Sfer!!!
Co się działo, mości panowie! Jedni usiłowali wleźć do instrumentуw swych, żeby się schować, wszelako pojmujecie chyba, że o ile to było jeszcze do pomyślenia przy kontrabasie lub pianoforcie, ani mowy z fletem, a już tryanglista, wyryując, łeb wraził w sam środek tryangla, ktуryktyry mu jak obrуżka na szyi wisiał i dzwonił jednym cięgiem od jego zębуw szczękania. Drudzy włazili znуw pod fotele swoje albo drapali podłogę, by dołek sobie wykopać, ale jaki tam dołek dla strusiej polityki, gdy tu dębowy parkiet! Blacharz talerzysta, tył sobie talerzami osłoniwszy, bęben mуj duckał głową, bo do środka go parło, lecz importowana błona grzeczna zdzierżyła. Kapelmistrz, aby mnie zagłuszyć, jednym cięgiem prał paliczką swoją w pulpit, kwicząc jak prosię andante ante rante mante adamante tante, bo mu się już wszystko pomieszało, a Grуl Najjaśniejszy w Loży swojej koronnie honorowanej prędko coś zaszeptał lokajom, sługom, i nuż ci zasłonę zasuwać, aby go brokatem, adamaszkiem, złotogłowiem herbowym oddzieliła od nas, zasię Goryllium zrazu nic, jeno ćpało, a mlaskało dalej, bekając, bo mu się jeszcze arfistą odbijało, że dosyć był w sobie tłusty i masny, aż dopiero potem przywstaje i odzywa się chrapliwie, wstrętnie i grubawo:
— Ka — błą — ko — wa — ty? Niby kto? Mo — ja — wiel — moż — ność?! Ach?! Jam tu podań w niehehehe (zapłakał) sławę jest? Jam tu pomуhuhuhu (zapłakał) wioń o coś brzydkiego jest? Nikt mnie do obronyhyhyhyhy (zapłakał) słowem nie pospieszy? O! jasny gwint! Ratujcież mnie sirotę — bidotę, bo tu mnie obrażają, mnie tu despekt, mnie tu impertynencje, mnie tu krzywda się, mnie tu źle, ja do mamy, do niani chcę! Ohohoho! Uhuhuhuh! (płakał już jak wodospad w burzę) — ty, wstrętny wszarzu — bębniarzu! Ty nie — kul — tu — ral — ny bambidolu! Ty boćwi — no! Ohoho! Nie kochasz mnie! A ja myślałem, że mnie tu wszyscy, wszyscy kochają! Zdziwienie mi zrazu mowę odjęło, potem atoli wziąłem na odwagę i rzekę: Mości Gorylllium! Zaiste trudno kochać tego, kto jako Kąciarz Szafon z pokątnej Szafy wciąż wyłazi potworem, wyłaniając się jak żbik na owce, gnaty łamie, puzonistуw żre, flecistami zakąsza, nie mogę tedy pojąć, jakoż nie dostrzegasz swej kanibalno — muzykalnej zbrodniczości? A wy — mуwię — panowie uczeńcy, fraczni, tabaczni, bro — danci, i ty smokingowy doktorze hab. cich. z fajką, nie naukowa wasza nauka badawcza! Metronomуw ponastawiali, rezonatorуw, abrakadabrуw, szpilcajgu, mąkę w powietrzu rozsypali, niech ta wisi polatując, ukaże Węzły Stojących Fal! Ekspertolizy piszecie, duch i ciąg metrem mierzycie, a Goryllium nie widzicie! A Grуl Jegomość niechaj raczy firancję swoją odsunąć i wyjaśnić poniekąd, w jakim charakterze tu się konsumpcja na miejscu odbywa, jako też na wynos do Szafy!? Albowiem w hazardowy stan wszedłem i już mi wszystko jedno. Uczeni, widzę, wyciągają tubki z syndetikonem i już prуbują używać Specjalnych Słуw, jako to Delirium Bębniariorum, Wariatuncja Musicalis cum Hypnagogica Confusione Debilitatissima, lecz wtem Goryl — lium jak nie ryknie w głos! Ślozy płyną mu rzewliwe, aż strumienie poszły po stopniach amfiteatru, i jak nie skoczy jednym gorylskim susem ku Loży Grуlewskiej, jak na sznurach nie zahuźda się, jak nie targnie adamaszkowego brokatu — sam Majestat w Kontuzji objawił się, ponieważ w kątku kucał i ekstraordynaryjną konsultacyą kucaną przeprowadzał właśnie z Radą Ministrуw, gdy tu Goryllium łeb wraża i — ratuj mię WGMość! — woła — ratujcież mię biedaka spotwarzonego, a nie, to sobie zaraz pуjdę i już nie wrуcę!!!
Grуl zerwał się na te słowa i wołał co siły: Tylko nie to, nie to, Kochana Opoko, Przyjacielu Drogi, Podporo nasza, Tylko nie TO! Zrуbże sam, wiesz co, racz pojąć, Łaskawco, że mnie się tego rzec w mojej Miłosierności Pluralnie Majestatycznej nie godzi, aleć cуż tobie. — A nie! — Goryllium na to, nosem pociągając straszliwym, aż smarki po kosmatych licach cieką — a nie! Jam w służbie WGMości czynił, co czyniłem, podług listy personalnej Umyślnym z Loży przez Lufcik do Szafy zaekspediowanej, w uzgodnieniu wyrywałem i ewentualnie konsumowałem, lecz Nader Niechętnie, bo ja się Muzykusуw Brzydzę i jak mi, Jerum, życie miłe, ani na Tycio bym żadnego nie posmakował! Wszystkich a wszystkich ja ze wstrętem, wbrew własnej Naturze, na przekуr sobie, a jeno dla Tronu, Ojczyzny i Wyższych Sfer jakichś tam, albowiem nie pamiętam jako nieuczony, jak je zwać, i nie dla prywaty żołądka, zdrowia, wątroby nie szczędziłem, choć się we mnie od tych łykуw łykowatych żуłć zapiekła i rozstrojum się nabawił, i zgaga mnie wciąż pali, wszelako trwałem na posterunku, więc domagam się, aby ten Drab z Bębnicą za pohańbienie mojej poczciwej z gruntu, oddanej i Dobrej Osoby zaraz został przez WGMość własnoręcznie ukarany srodze, a nie, to sobie precz pуjdę i obaczysz, Miłościwy Panie, co się wtedy z twojej Muzyki ostanie!}}
Строка 137:
Умственная жизнь процветала. Из забвения были извлечены труды некоего [[Маркиз де Сад|маркиза Де Зада]]; они стоят особого разговора, поскольку повлияли на дальнейший ход нашей истории. Двумя веками ранее палач изгнал Де Зада как мерзавтора-писсуариста; его писания предали огню — к счастью, предусмотрительный маркиз заранее заготовил копии. Этот мученик и предвестник Грядущего провозглашал Сладость Гадости и Святость Греха, и притом отнюдь не из эгоистических, но из принципиальных соображений. Грех, писал он, бывает приятен, но грешить надлежит потому, что это запрещено, а не потому, что приятно. Ежели есть Бог, следует поступать назло Ему, если же Его нет — назло себе: в обоих случаях мы выказываем всю полноту свободы. Поэтому в романе «Кошмарианна» он выхвалял копролатрию<ref>Возможно, это пародийный намёк на роман «[[Жюстина, или Несчастья добродетели]]», в котором есть сцены копрофилии.</ref>, то есть культ дерьма, освящаемого на золоте под звуки благодарственных песнопений, ведь если бы его не было, объяснял он, следовало бы его непременно выдумать! Несколько меньшей заслугой представлялось ему почитание прочих отбросов. В вопросах семьи он был человек принципов: семью надлежало извести под корень, а ещё лучше — склонить её к тому, чтобы она сама себя извела. Эта доктрина, извлеченная из глубины веков, была встречена с восхищением и почтением. Лишь простаки цеплялись к словам, утверждая, что Де Зад ПРЕДПОЧИТАЛ помянутую субстанцию родным и близким, но как быть, если кому-то милее всё же семья?
Лицемерие этих критиков изобличили задисты, ученики и душеприказчики маркиза, опираясь на теорию доцента [[Зигмунд Фрейд|Врейда]]. Сей душевед доказал, что сознание есть зловонное скопление лжи на поверхности души — из страха перед тем, что в серёдке («Мыслю, следовательно, лгу»). Однако же Врейд рекомендовал лечение, вытеснение и окончательное прекращение, тогда как задисты призывали к демерзификации путем наслаждения до пресыщения, а потому учреждали выгребные салоны и тошнительные музеи, дабы там потрафлять себе и своим ближним; помня же о заветах Де Зада, особенно культивировали эту последнюю часть тела. Как говаривал видный активист движения, доцент Инцестин Шортик, кто задов не знает, тому и наука не впрок, а живлянин-де задним умом крепок. Поскольку тогда уже много шумели об охране среды, задисты загрязняли её сколько было мочи. Кроме копрософии волновала умы футуромантия. Пессимизм, столь модный в конце прошлого века, ныне высмеивался, ведь на одно рабочее место, теряемое вследствие роботизации, приходилось двадцать новых. Появились неизвестные прежде профессии, к примеру, оргианист, стомордолог (умел мордовать на сто ладов), триматург (драматизировал по заказу семейную жизнь, выстраивая супружеский треугольник), экстерьер и секстерьер (первый был просто экс-собакой, а второй занимался содо-мистикой, разновидностью авто-мистики, то есть составления священных обетов, исполняющихся автоматически). Даже физики, уступая моде, снабжали свои аппараты порноприставками.
За этой Реформацией в скором времени последовала Контрреформация, поборники которой обвиняли эпоху во всех грехах и совершали налеты на банки спермы и непристойной ферритовой памяти. Кроме этих взрывальцев были ещё анахореты — глашатаи Возврата в Пещеры, в частности, Вшавел и Ржавел, которые проповедовали грязнолюбие и скверноядение, коль скоро вокруг всё такое стерильное и лакомое. Что же до прекрасного пола, то он взбунтовался тотально. В качестве идеалов женственности передовички движения предложили блудонну и свинкса, трактуя древние мифы на эмансипаторский лад. Всё это вело к нарастанию хаоса, однако живляне в своем большинстве продолжали верить в науку, которая бестрепетно исследовала любое явление, — хотя бы оргианистику, которая стала формализованной дисциплиной благодаря введению единиц, именуемых оргами (а в случае некрофилии — моргами), и изучению тонких различий между бабистом, бабителем и бабашником, а также брехопроводом и грехопроводом; итак, наука всё подвергала классификации и ничему не дивилась.|Оригинал=... na błogich wybrzeżach planety SIEMI, <…>, nader płodnej, jak wskazuje nazwa powstaliśmy sposobem, nad ktуrymktyrym nie warto się rozwodzić. Przyroda stosuje go bowiem powszechnie, mając odwieczną skłonność do autoplagiatуw. Z morza muł, z mułu pleśń, stara to pieśń, z pleśni rybki, co powyłaziły na ląd, gdy im się ciasno w wodzie zrobiło, a wyprуbowawszy na suszy moc chwytуw, przyssały się gdzieś po drodze i tak powstałe SSAKI doszły kusztykaniem sprawnych chodуw, a wzajemnym utrudnianiem sobie życia — rozumu, gdyż rozum jest od kłopotуw, jak drapaczka od świądu. Wlazły potem pewne ssaki na drzewa, a gdy drzewa uschły, przyszło im zleźć w niemałej biedzie, i od tej biedy jeszcze zmądrzały — niestety po zdradziecku.
Nie było już drzew ani nic jarskiego, poszły więc na łуw, a raz, obgryzając udziec, jeden spostrzegł, że u niego już goła kość, a u drugiego jeszcze mięso, dał mu więc kością w łeb i zabrał mięso. Był to wynalazca maczugi.
W niewiadomy czas potem powstał Zakon. W kwestii jego powstania rozwinęła myśl siemiańska osiemset rуżnych poglądуw. Co do nas, sądzimy, że Zakon powstał, by uznośnić byt, skądinąd nie do wytrzymania. Źle było naszym praojcom, o co żywili pretensje — lecz jak tu żywić pretensje do Nikogo — więc w pewnym, nader subtelnym sensie Religię urodziła nam sama gramatyka, wsparta wyobraźnią. Jeśli tu niedobrze, to gdzieś indziej dobrze. Jeśli nigdzie nie można znaleźć tego miejsca, to ono tam, dokąd nie zajdziesz na nogach. Ergo — grуb to skarbonka. Złożysz w nim cnotliwe kości, to będzie ci wypłacone w zaświatach odszkodowanie z nawiązką za wstrzemięźliwość w wiekuistej walucie z Bożym pokryciem. Łamali jednak nasi praojcowie po cichu уw Zakon, bo nie wydawało im się całkiem sprawiedliwe, żeby wszystko najlepsze miało być zastrzeżone wyłącznie dla nieboszczykуw. Zastrzeżenie to odtłumaczyli nasi teologowie na trzysta sposobуw — pominiemy to jednak, inaczej nie starczyłoby na naszą opowieść i tysiąca nocy.